29 grudnia 2004 - 1 stycznia 2005
Kraków, Zakopane


Dzień pierwszy - Kraków

1. Jak razem z Quille zmarzliśmy na peronie

Mój drogi pamiętniczku, jest godzina 13.00, czuje, że coś mi drży w spodniach... bez obaw to tylko sms, co prawda od Jade, ale nadal to tylko sms ;P Czytam: "Nie spieszcie się, spóźnimy się pół godziny." I tak już jestem tak przemarznięty, że mi wszystko jedno, czy przyjadą pół, czy godzinę później :) Teraz priorytetem jest znaleźć Quille (naszego przewodnika po Krakowie), bo mój sentyment do Krakowa zaczyna się na dworcu PKP a kończy na rynku. Ledwo wchodzę na dworzec a zaczepia mnie jakaś brunetka - Quille znalazła się sama ;]

2. Kto jest kto?

Opóźniony pociąg z Zielonej Góry w końcu przyjeżdża... dostaje oczopląsu, ślina mi cieknie, ale nie - ta blondyna to na pewno nie Jade ;P Po 5 minutach peron jest pusty, a dziewczyn jak nie było tak nie ma ;/ Moje zadumanie przerywa kolejne miłe uczucie - znów mi coś wibruje ;] Standardowo - dzwoni Jade, jakimś cudem przeszły obok nas i są już w drodze na miasto... Na przywitanie zgaduj-zgadula, "No Alien, kto jest kim?", oczywiście Jade rozpoznałem, później było już trudniej - zmyliła mnie Wiedźma, która wygląda na 17, góra 18 lat (to jest komplement). Pomyliłem ja sobie z Susie... po tej wpadce dziewczyny dały spokój i się same przedstawiły.

3. Rynek, Wawel, Smocza Jama, Rynek...

Bagaże do przechowalni i na miasto. Widzieliśmy Wawel, Smoczą Jamę (smoka też), ratusz.. co się będę rozdrabniał - na rynku 3 razy byliśmy - żeby zwiedzić Sukiennice, żeby kupić Susie kebaba oraz żeby pokazać Jade Kościół Mariacki, bo go wcześniej nie zauważyła :D (...) Oczywiście oprócz tych beznadziejnych miejsc, które widział każdy, kto w Krakowie był, Quille pokazała nam kołek na którym straciła [cenzura], ławkę gdzie uczyła się pić piwo i miejsce, gdzie ulepiła bałwana, nieprzepisowo używając marchewki jako... takiej jednej części ciała, co nie powinna być zbyt mała, by dużo szczęścia dawała ;P zatrzymana została przez straż miejską za to została, a taka grzeczna i porządna się wydawała ;D

4. Odjazd

Pożegnania są najgorsze... chlip...

5. Tak bardzo żałuje, że mnie tam nie było :>

W Zakopcu dziewczyny spotkała niemiła niespodzianka... okazało się, że najpierw na przywitanie od Paszczak dostały wiązankę zaczynająca się do "K..., ja tu na Was od godziny czekam." Przynajmniej miały pewność, że to nie podróbka, tylko "Oryginall Paszczak". A później, czekała ich miska - udająca prysznic i ciasny pokój na 4 osoby. Co prawda "Im ciaśniej, tym raźniej", ale w takich warunkach, to co najwyżej ja byłbym zadowolony z mniej lub bardziej wymuszonego spoufalania się pod kocykiem na ciasnym łóżku ;P

Dzień drugi - Zakopane

1. Najseksowniejsze pośladki zlotu

Już każdy wie, jak powstał ten temat na forum... przez niego o mało nie spóźniłem się na autobus. Oczywiście Zakopianka była zakorkowana i zamiast 2 godziny jechałem ponad 3.

2. A ja chciałbym coś zjeść

Wysiadłem z autobusu, znalazłem dziewczyny, pomyślałem o jedzeniu... nic nie dostałem :( Ledwie wpakowałem się do pokoju przyszła właścicielka, zlustrowała mnie od góry do dołu, coś tam przebąkiwała, czy się nie boje, że dziewczyny mi w nocy zrobią krzywdę... szczerze, to bym nic przeciwko temu nie miał ;P 5 min po tym jak wyszła, razem z Wiedźmą uszkodziłem łóżko - nawet się nie spociliśmy, a ono już się złamało w pół ;] Wytrzymałem jakoś do 17.00, kiedy to przyszła Paszczak... o Boże, poznałem pierwszą góralkę - jestem pod wrażeniem jej uroku osobistego ;D ;D ;D W jednym z barów, za 12 zł udało nam się znaleźć domowe danie (frytki z Biedronki; schabowe, które przed chwila jeszcze żyły i na prawdę dobre surówki). Fatalną obsługę osłodził nam 100 zł banknot, który ktoś podłożył pod nogę stołu, żeby się nie kiwiał :D

3. Knajpa nr 2 + bar nr 1

Co prawda ja sobie pojadłem, ale dziewczyny znalazły coś dla siebie dopiero w kolejnej knajpie, tu niestety stoły miały proste nogi ;( Ale koniec o jedzeniu... "Globus" przecież czeka na nas, trzeba spożytkować tą stówę, którą zalazła Tolo. A czym więcej tych piwek było, tym milsza i bardziej pocieszna stawała się Jade ;D Jeszcze tylko trzeba wylegitymować Wiedzme, bo na 25 lat, to ona nawet za 10 lat nie będzie wyglądać ;] W monopolowym znów musiała pokazywać dowód, z resztą mnie też chcieli wylegitymować, ale jak spytałem się, czy mam pokazać dowód swój czy syna, sprzedawca odpuścił ;]

4. Susie nie będzie "cipologiem"

W pokoju też było miło - humor nie opuszczał nas. W Susie książce do genetyki, co prawda nie było nic o chorobach wenerycznych, ale Paszczakowi i tak się podobała. To nic, że litery już się trochę rozmywały; to nic, że dziewczyny namawiały Susie by została "cipologiem"... Nic nie zmieni jej orientacji, co do sposobu prokreacji i genów migracji z ciał jednego do drugiego. (dosyć rymowanie tego!) Siusiu, paciorek i spać!

Dzień trzeci - nadal Zakopane

1. Zimno mi w nocy było :(

Drogi pamiętniczku, to znów ja. Jest piątek, 31 grudnia 2004 - Pobudka, zima kołdra i brak perspektyw na wpakowanie się do łóżka dziewczynom. Trzeba by było je oswoić trochę bardziej ;P Popracuje się nad tym :D

2. Krupówki - że też k... zawsze musze się zgubić

Jak się mnie trzyma za rękę, to się zawsze gdzieś zapodzieje. I na dodatek akcje ratunkową rozpoczęła Jade. Jak się już znalazłem, to się ona zgubiła... poznęcała się potem trochę nad szczeniakami owczarków. Zobaczyła kolejkę do kolejki na Gubałówke i postanowiła, że jednak pójdzie z nami na nogach...

3. Gubałówka, czyli kryzys palacza

Kondycha Jade, która wykańcza swój organizm papierochami, nie jest rewelacyjna. Kryzys nastąpił już po kilku metrach. Wiedźma na czole peletonu; Tolo, Susie, Paszczak i ja w środku... Jade zasapana gdzieś w tyle.

4. Jedyna na prawdę zadowolona ;P

My już na górze, a Jade nadal nie ma. Dzwonie... w słuchawce najpierw słyszę jakieś sapanie, może nawet jęk a potem zadowoloną Jade: "Dochodzę ;P". Ależ nam wszystkim ulżyło ;] Jeszcze tylko chwila i Jade zaczęła szczytować ;P Małe potknięcie na lodzie, kurczowy uchwyt barierki, nogi w rozkroku - nie ma jak dobra technika, tak łatwo przewrócić się Jade nie da. Teraz na piwo i pora zjazd w dół.

5. Komitet kolejkowy, czyli pora na żurek

W Zakopcu albo w knajpie trzeba czekać pół godziny na jedzenie, albo pół godziny na wolny stolik. Wchodzisz do knajpy i zawiązujesz komitet kolejkowy. Jeżeli nie chcesz stać długo, zabierz ze sobą Susie ;] Kup jej żurek, a spełnisz jej najskrytsze pragnienie ;D Wiedźme zadowól oscypkiem w polewie serowej, Tolo daj komórkę albo lepiej bilet do RPA, Jade lubi się zaciągnąć dymkiem, Paszczak mówi tylko o piwie, a ja... ;P No wiecie ;P

6. Sylwester - w Zakopcu nie maja Biedronki :(

No cóż, i tak się skujemy % - padła inicjatywa dobra, wykonanie też nie było złe, 40 zł nam w tym pomogło (piwka, chrupki, ciastka... + Król Sobieski %, szampan i czerwone wino... co będę kłamał 40 zł nie starczyło :(

7. Takiej dziury to ja jeszcze nie widziałem...

Impra został zorganizowana w starym, opuszczonym pensjonacie - odpadający tynk, obleśne ściany, stylowe oświetlenie w postaci kilku ledwo świecących żarówek - klimacik jak z odcinka "The X-Files". Zajebiste miejsce!!! Tyle, że żeby tam wejść trzeba znaleźć dziurę w płocie ;]

8. Oni znają tu zespół "Coma"

No i muza... moje ulubione dźwięki (i nie chodzi tu tylko o kobiece jęki), trochę lekkiego metalu, dużo ostrego rock'a. Wiedźma zaprezentowała mi się z zupełnie innej strony, wstała od stołu i pokazała jak powinna sie bawić młodzież ;] Ja za to miałem okazje wziąć pałeczki do ręki i zagrać na perkusji razem z gitarzystą i basistą zespołu "Manifest"... chłopaki grają świetnego garażowego rock'a!

9. ...3, 2, 1 Nowy Rok 2005

Odliczanie, szampan rozlany, fajerwerki na niebie i noworoczne życzenia. Szczęścia, zdrowia, pomyślności... życzmy sobie kolejnego takiego udanego wypadu! Koniec imprezy, to już jakieś full odprężenie, trochę spoufalania ;P, Wiedźma na miotle i popcorn... dużo popcornu - na łóżku, pod ubraniem, we włosach...

Dzień czwarty

1. Ostatni wpis w moim pamiętniczku

Na szczęście pomieszanie alkoholu z szampanem nie spowodowało żadnych dolegliwości... gorzej było z Wiedźmą. Jednak dzielnie się trzymała... Razem z Jade i Wiedźmą rozstałem się w Krakowie. Hmmm... to by był koniec… więcej nie powiem ;) Pikantne szczegóły zostawie sobie ;P


Coś takiego mógł napisać tylko AlienArt ;P

--------------------------------------------------------------------------------

Dzień pierwszy (czyli wszędzie dobrze, ale na dworcu w Zakopcu najlepiej)

Początek był niezbyt obiecujący, a zaczęło się od tego, że Jade nie zapisała sobie numeru mojego koma a ja źle zapisałam jej nr i nie mogłyśmy się porozumieć co do czasu ich przybycia do mojej wsi, więc ja jak ten ostatni frajer czekałam na nie ponad godzinę na dworcu, a jak je już zobaczyłam to powitałam je zdaniem: „K..... czekam tu na was od godziny!”, szczerze mówiąc miałam je ochotę wtedy rozszarpać. Potem na dokładkę okazało się, że są problemy z kwaterą i pierwszą noc spędziły w ciasnym pokoiku z trzema łóżkami. Dobrze im tak.

Dzień drugi (czyli koszmaru palacza część pierwsza)

W czwartkowy poranek wybrałyśmy się na wyprawę na Wielką Krokiew, zupełnie nieświadome tego, że koszmarna palaczka Jade posiada kondycję 60-letniej babci. Ogólnie rzecz biorąc wycieczka była bardzo udana, sielankową atmosferę psuło nam tylko tętno Jade, które wahało się w granicach 200 i Susie była już gotowa do podjęcia akcji reanimacyjnej, na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Po tej wyczerpującej wyprawie udałyśmy się na obiadek i na jak najbardziej zasłużone piwko. Popołudniu dołączył do nas Alien i udaliśmy się na żmudne poszukiwania wolnego miejsca w knajpie gdzie można coś zjeść i co ważniejsze wypić. Poszukiwania zakończyły się połowicznym sukcesem, znaleźliśmy knajpę, gdzie Alien zjadł obiadek a Tolo znalazła pod stołem stuzłotowy banknot, ale piwa niestety tam nie sprzedawali. W międzyczasie Susie wyruszyła na poszukiwania knajpy, gdzie rok temu jadła żurek w chlebie a o którym marudziła od rana. Na szczęście knajpa jeszcze istnieje, ale Susie żurku nie zjadła, bo zabrakło chlebków. W końcu udaliśmy się w jedynym słusznym kierunku, czyli do „Globusa” gdzie wychyliliśmy jeszcze parę piwek, więc do domku wracało się bardzo wesoło. Powiem wam w tajemnicy, że Jade jest bardzo pocieszna jak sobie popije, przez chwilę wydawała mi się nawet sympatyczna.

Dzień trzeci (czyli Cigarette Smoking Jade i sylwek w opuszczonym pensjonacie)

W piątek niepomni wydarzeń dnia poprzedniego, postanowiliśmy zdobyć Gubałówkę. Susie była po raz kolejny o krok od reanimacji Jade, która dochodziła do szczytu bardzo powoli dzięki fajkom, które z taką lubością pali. Na szczycie znaleźliśmy przytulne miejsce z tanim piwem i chyba nie muszę pisać, co było dalej. Na dole Susie po raz kolejny uderzyła do knajpy z żurkiem i ku jej uciesze tym razem chlebek był, udało jej się też namówić Aliena na wspólną konsumpcję. Wieczorem zabrałam całe towarzycho do niezamieszkanego pensjonatu na imprę sylwkową. Klimat był niezły, bo we wnętrzach tego domu spokojnie można by nakręcić odcinek Archiwum, to zainspirowało Susie i Tolo, które biegały po wszystkich piętrach i usiłowały straszyć ludzi (kiepsko im szło, bo Tolo w najważniejszym momencie zapaliła światło czołem....nie pytajcie jak to zrobiła). W wielkim skrócie impra była niezła, udało mi się zachować pion, nie pobić się z Jade, nie naubliżać nikomu, fajerwerki były jak trza, a punktem kulminacyjnym było wspólne wylegiwanie się na jednym tapczanie i obrzucanie się popcornem (trochę promili i ludzie głupieją). Wiedźma wytrzasnęła skądś miotłę, z którą było jej bardzo do twarzy (ciekawe dlaczego). Koło 3.00 nad ranem udało mi się ich spławić i mogłam w spokoju kontemplować mojego noworocznego kaca.

Dzień czwarty (czyli wszystko, co dobre się kiedyś kończy i co tu robić w deszczowy dzień w zakopcu... odp. brzmi: pić)

W noworoczny poranek dotarłam do domu i miałam czas tylko na prysznic i godzinkę snu, potem nastąpiła najmilsza chwila zlotu, czyli pożegnanie z Jade (myślałam, że się tej chwili nie doczekam), razem z nią autobusem do Krakowa pojechali Wiedźma i Alien a ja, Susie i Tolo miałyśmy przed sobą perspektywę całego dnia w deszczowym Zakopcu, bo ich pociąg odjeżdżał dopiero o 20.00. Na początek odwiedziłyśmy knajpę Susie, ale tym razem zamiast żurku na tapetę trafiła grzybowa z ciastem francuskim, potem była sprzyjająca refleksji wizyta na zabytkowym cmentarzu, a na koniec kolejna wizyta w „Globusie” na grzańcu (nie jednym). Wreszcie ostatnie zakupy na Krupówkach i nadszedł czas się pożegnać (chlip!!).


Coś takiego mogła napisać tylko Paszczak ;P