Niedziela, 20 sierpnia 2006, godz. 15.00
Zegar elektroniczny na dworcu PKP


Dzień zaczął się jak każdy inny… wstawanie, śniadanie… bla bla bla :D O 14.03 wyruszyłem na spotkanie z autobusem, który miał mnie bezpośrednio zawieść na miejsce zrzutu fanów serialu, czyli Katowic. Podczas długiej podróży moim jedynym zajęciem było gapienie się w to, co miga szybko za oknem i sporadyczne odpowiadanie na pytania zadawane przez jakiegoś kolesia siedzącego obok mnie… Katowice.

Upragniona godzina 15.00. Już z okna autobusu widzę naszego kochanego Admina :D. Punktualnie przybywam na miejsce :) Wysiadam z autobusu i kieruję swe szybkie kroki pod zegar elektroniczny. Wyprzedzam na schodach Scullyfbi, której w ogóle nie zauważyłem. Ponoć przemknąłem obok niej jak burza :D (…) Idę sobie i idę, widzę już Aliena, rozpoznaję Biankę i nagle ktoś mnie zaczepia… niepewne spojrzenie i jedno słowo: "Leszek?". Nie potrafiąc zidentyfikować ładnej istotki, która wymawia moje imię stoję i się po prostu na nią gapię… Na szczęście szybko się przedstawia jako Gabrysia. Obok niej stoi jej koleżanka - Ela, o której tak naprawde do teraz niewiele wiem :) Nie minęło kilka sekund, a już obok nas byli AlienArt i Bianka… Oczywiście nie wspomnę, że stali kilka metrów od Gabi i Eli, ale ich niezauważyli :). Za moment na miejscu była także Scullyfbi. Cala paczka w komplecie.

AlienArt as Damian
Gabrysia as Gabrysia
Scullyfbi as Patrycja
Bianka as Bianka
Ela as Ela
And I as Leszek... hihi

W takiej oto grupce ruszyliśmy w kierunku ulicy Stawowej w poszukiwaniu jakiejś kawiarenki. Zaczepiony przez jakiegoś chłopaczka zbierającego na troszkę procentów dałem mu kilka groszy. Skomentowałem jego dość startą już bluzę, na której nie potrafiłem dopatrzeć się nadruku i dołączyłem do mojej grupki :)

Po niedługich poszukiwaniach znaleźliśmy kawiarenkę (…) Oczywiście nie wspomnę, że przenosiliśmy się z miejsca na miejsce około pięciu razy. Powodem był padający na nas deszcz czy ciasnota (hihi). Nie wspomnę też miny Aliena, kiedy zaczęło padać bo trudno by ją było opisac :) I oczywiście nie wspomnę też o tym, że każdy sobie przyniósł własne menu i przez 10 min. bez słowa gapiliśmy się na to, co oferują do picia :)

Alien najprawdopodobniej najszybciej wybrał coś nadającego się do picia bo jako pierwszy zamknął menu, skrzyżował ręce i czekał na nas… tych niezdecydowanych… a może tak naprawdę skrępowanych? :) To co zamówiliśmy na pewno nikogo nie zainteresuje, ale poczuwam się do obowiązku uwiecznienia tego :) No więc ja i Damian wybraliśmy sok jabłkowy, a nie jak przystało na mężczyzn piwo :) Bianka popijała Ice Tea, Scullyfbi kawę, a Gabi i Ela Irish Coffee czy jakoś tak :)

Podczas libacji rozmawialiśmy m.in. o przyszłym odcinku Archiwum X, który zamierzamy sami nakręcić. Oczywiście wierzymy, że znajdzie się jakiś dobry fan i będzie operował kamerką :) Jedyne co jak dotąd ustaliliśmy to to, że nasze dzieło stworzymy gdzieś w Katowicach…; o odcinkach serialiku; o tym, że Scyllyfbi wygląda i nadaje się na Scully (naprawdę się nadaje :) ); o ekonomii - nie będę się oczywiście zbyt fachowo rozpisywał na ten temat bo niektórzy np. ja i tak nic nie zrozumieją :) i o wieeelu innych tematach bliżej lub mniej związanych z Archiwum :) Nie wspomnę o tym, że kiedy powiedziałem coś o 9 serii to wszystkim miny zrzedły :)

Dobrze, przejdę do kolejnego punktu programu :) (…) ale wiecie, tak naprawdę nie było żadnego programu - tak się tylko mówi. Po ponad godzinnym siedzeniu z tyłkami w jednym miejscu Alien zaproponowal się gdzieś przejść. Zgodnie czy niezgodnie ustaliliśmy iść pod Spodek. Małymi kroczkami, czyli spacerkiem poleźliśmy pod tę imponującą i trochę związaną klimatycznie z naszym spotkaniem budowle :) Tam popstrykaliśmy kilka fotek (które właśnie dzięki uprzejmości Bianki oglądam :) ) Poweryzujące działanie Spodka miało, jak zauważyłem także i inne skutki… Wszystkim polepszył się humorek :) Oczywiście nie wspomnimy, że Aliena rozbolała głowa a Bianka zaproponowała mu dość sporych rozmiarów tabletkę, która miał zamiar przełknąc… Ale miał tylko taki zamiar :) Także nie napiszę o tym bo nie będę zawstydzał naszego Admina przez jakaś tabletkę… Tym bardziej nie wspomnę, że zdecydowaliśmy się na bardzo, ale to bardzo interesujacą wycieczkę wokół Spodka. Nikt nie zauważył odpadających plytek, gdyż cały czas się śmialiśmy?

I tak po Spodku przyszła kolej na pomnik stojący nieopodal. Co to za pomnik, któż to wie? Żadnej tabliczki rozpoznawczej, nic… Tylko pusta butelka po Heinikenie… Czyżby kolejna sprawa nadająca się do Archiwum X?

Po sesji zdjęciowej pod pomnikiem (bynajmniej nie nago:P:P) zdecydowaliśmy się iśc do Silesii City… Dla niewtajemniczonych napisze, że jest to tzw. "miasto w mieście", czyli centrum handlowe :) (…) Droga do celu okazała się trudniejsza niż sądziliśmy. Zostałem wybrany "przewodnikiem" naszego już dość rozbrykanego stada x-fili… jak się później okazało – złym przewodnikiem :D:D Stojąc na chodniku i czekając z nadzieją na zielone światło dla przechodniów, stwierdziłem, że to nie ma sensu i poprowadziłem siebie oraz trójkę śmiałków (te samobójczynie to Scullyfbi, Gabi i Ela - to właśnie one :) ) prosto pod kola autobusu. I gdyby nie nasza znakomita sprawność fizyczna tak męczona na lekcjach WF-u to Alien i Bianka, którzy nie poszli za naszym przykładem, zeskrobywaliby nas z asfaltu i w workach wysyłali pod skalpel Izoldzie :)

W ten sposób niestety nie udało się pozyskać nowych zwłok dla kostnicy, ale za to wymyśliliśmy nowe motto, które towarzyszyło mi zawsze podczas przeprowadzania naszej grupki przez pasy, a brzmiało ono "nic nie jedzie". Wtedy, kiedy jechał autobus przecież tak naprawde nic nie jechało…

Idąc w kierunku Silesii z zamiarem obejrzenia fontanny niespodziwanie zdecydowaliśmy się zawrócić, gdyż AlienArt stwierdził, że nie dojdzie. I cicho! bo wcale nie bolała go głowa czy nogi tylko po prostu musiał wracać do domu… Nie wspomnimy, że po niezbyt długich i nadaremnych próbach wskazania mu drogi na dworzec musieliśmy go odprowadzić :)

O godzinie 18.40 zawitaliśmy ponownie w tym… miejscu, które nazywa się dworzec PKP, choć tak naprawdę trochę mu do tej nazwy brakuje… Nie wspomnimy, że znów przyczłapał do mnie jakiś koleś prosząc o forsę i fajki… Po krótkiej konwersacji na temat płyt demo zespołu "Cradle Of Filtr" na szczęście udało mi się od niego odczepić :)

Z rękami w kieszeniach Damian stwierdził, że "musi iść" jednak jego postawa bynajmniej tego nie sugerowała… Wkrotce tuż przed 19.00 czule (tylko niektórzy) pożegnaliśmy AlienArta, który to próbował mnie przytulić :) (…) Na próbach się jednak tylko skończyło :) Ze łzami w oczach (tak naprawdę obyło się bez łez, ale wiecie jak to w tych filmach hollywoodzkich :) ) zdecydowaliśmy wraz z Bianką, Patrycją, Gabrysią i Elą przejść się na wyżerkę… do MacDonalda :) Gabi stwierdziła, że sprawdziła się jej przepowiednia - "x-file w McDonaldzie" i samozwańczo określiła się Prorokiem. I tak jak przedtem muszę uwiecznić co jedliśmy i piliśmy… Bianeczka zamówiła goracą herbatę i frytki, Ela spritea i frytki, Gabi colę i frytki, Pati colę a ja dwa hamburgery i colę (nie żebym był jakimś obżarciuchem tylko po prostu wygłodniałym fanem The X-Files :D )

Podczas takiej oto wieczerzy zaczęliśmy rozmowy w toku o księżach, wołowinie, kręgach zbożowych utworzonych z kubków od coca-coli i Izoldzie… oczywiście o tej ostatniej sprawie nic złego :D Nie wspomnimy o tym jak dobitnie wyraziła swoje emocje Izolda za pomocą smsa, który brzmiał "Ja pierdolę…" I nie wspomnimy też o tym, że podczas kolejnej sesji zdjęciowej Gabi wyraziła swoje niezadowolenie z czerwonego oka... Nie wspomnimy, że to było bardzo śmieszne… Bad Blood :) Nie wspomnimy, że jakiś dzieciak próbował nam upchnąć kartki okolicznościowe, a inny po prostu "zarobić" na hamburgera… Za to wspomnimy, że każdy z nas bawił się wyśmienicie…

Po tak sutej kolacji poszliśmy odprowadzić Gabi i Elę na przystanek pod Empik. O godzinie 20.24 odjechały autobusem linii 815 do domu, a my z Bianką i Patrycją wróciliśmy na dworzec… Godzina 20.33 Bianka po krótkiej rozmowie opuszcza nas i wraca do domciu… Pozostaje nas dwoje - ja i Patrycja… Czekamy na jej przystanku około 15 minutek i ciągle nawijamy. Najpierw o fotkach z serialiku, potem o tym jak to było, kiedy nie było komputera czy dvd, o napisach, odcinkach i wszystkim co tematycznie związane z Archiwum X :D O 20.55 nastąpiło pożegnanie i Scullyfbi (to ta, która wygląda naprawdę jak Scully :D ) odjechała tramwajem nr 11… Spokojnym krokiem skierowałem się do sklepu, kupiłem ogromnego loda i ruszyłem na swój przystanek. Nie musiałem na szczęście wracać sam gdyż ledwo uszedłem kilka kroków i spotkałem znajomą, która właśnie wracała z Auschwitz. W autobusie rozmawialiśmy o Zlocie i Auschwitz. O 21.45 wróciłem do domciu i przy gorącej herbatce napisałem coś takiego…


Coś takiego mógł napisać tylko Leszek ;P