Niedziela, 29 sierpnia 2004, godz. 17.00
Kraków, "Carpe Diem II" na ulicy Sławkowskiej


PKS rządzi! Niewiarygodny, zdumiewająco dłuuugi autobus a w nim ja ;) Kierowca prowadził go tak płynnie, że prawie zasnąłem przemierzając Kraków, by dotrzeć na dworzec główny. Tą niezwykłą jedność człowieka i maszyny postanowiłem uczcić pisząc piosenkę:

"A-u-to-bus czer-wo-ny przez ulice Kra-ko-wa mknie...
taki duży i [cenzura], dziewczyny już rumienią się ;P".
(...)

Niestety pozostała cześć utworu została poważnie ocenzurowana ;(, tak, że opublikować mógłbym właściwie tylko kropki i przecinki - więc może na tym fragmencie poprzestanę ;P

Wróćmy jednak do tematu... Tym razem znów zacząłem od odwiedzenia Cody (bo ja wiem gdzie mieszka Cody, a Cody wie - gdzie jest klub "Carpe Diem II" :). Chwilkę musiałem poczekać na nią (wycieczka krajoznawcza, czy cóś). W między czasie towarzystwa dotrzymało mi dwóch funkcjonariuszy policji - dokładnie mi się przyjrzeli. Albo żadnemu z nich się nie spodobałem... albo chłopaki jakieś nieśmiałe... :D Bo żaden nie podszedł i nie zagadał ;P Szczerze mówiąc, jakby w tym radiowozie siedziały dwie policjantki, to pofatygowałbym się do nich i poprosił o rewizje osobistą ;P.

Ech... znów zboczyłem z tematu ;D (...) Jest Cody - ruszamy do klubu, i nawet się nie spóźniliśmy tym razem... już 17.00 a drzwi zamknięte. Za to przed nimi tłum: po lewej renciści krzyczący - "Open the door!", w środku matki z dziećmi - "Open the door!", z prawej inwalidzi na wózkach - "Open the door!". Na samym tyle ja - szukam w słowniku, co znaczy "Open the door!" :D

W końcu wpuścili nas... niestety o zniżce dla pierwszych klientów nie było mowy :( Wyprzedzili nas inwalidzi na wózkach :(

Zamawiamy piwko... dostajemy świeczkę - jak powiedział kelner: "Żeby było romantycznie." Niech żałuje każdy, kto nie był na "Pierwszym Romantycznym Zlocie X-Phili ;P"!

Po woli zjawiają się kolejne osoby... żeby poruszyć choć jeden romantyczny temat dyskutujemy o tym, co by się stało gdyby Mulder dobierał się do Scully w nieco szybszym tempie ;P

Około 18.30 postanowiliśmy zmienić lokal - samym piwem człowiek nie żyje - dodatkowo, Ci którzy mieli przyjść, już się zjawili. Rynek przywitał nas festynem, czy czymś w tym rodzaju - po prostu - dużo ludzi, dużo piwa, górale i Japończycy [wszędzie ich pełno ;].

Najmilej przywitała nas krakowska młodzież - "Przepraszam, zbieramy na ziele, dacie jakiego grosza... ? nie :( uuuu :( (...) Zajebiste wino owocowe z siarą... brakuje nam 30 gr, pożyczcie." - napisze to co jest poprawne socjologicznie -> My oczywiście nie skorzystaliśmy z propozycji! Choć nie można było nic zarzucić owemu towarzystwu - pełna kultura... "Proszę", "Przepraszam" i "Dziękuje" - to słowa im dobrze znane. Władali poprawną polszczyzną, nie robili błędów ortograficznych, ani literówek... cóż... nawet zawodówki w Krakowie są na wysokim poziomie ;D

Można by spędzić resztę wieczoru na plantach, gdyby nie deszcz ;( Jakby w jeden z ostatnich dni lata nie polało, to bym się czuł jak na Bahama ;D "A to Polska, mie-szkam w Pol-sce..."

W miedzy czasie udało nam się jeszcze spotkać dwóch gejów, kaszlącą dziewczynę, gościa z dzwonkiem i... [cenzura ;]

Ten zlot zakończył się jak w piosence:

"Ciągle pada! Asfalt ulic jest dziś śliski jak brzuch ryby,
Mokre niebo się opuszcza coraz niżej,
żeby przejrzeć się w marszczonej deszczem wodzie. A ja?
A ja..." wchodzę to tego czerwonego autobusu...

Słuchać jęki i westchnienia kobiet ;P Drugi zlot x-phili w Krakowie uważam za zakończony!


Coś takiego mógł napisać tylko AlienArt ;P